Pokazali, że grać potrafią a Kobra zastosował nawet stary amerykański trick - wentylator na włosy, co wywarło bardzo wielkie wrażenie na koledze Bednarku. Na koniec wszyscy odśpiewali Irlandię, choć musiałem użyć na scenie specjalnych argumentów, aby to zrobili. Przez moment groziło zawodem publiczności, ale jak się później okazało Kobra i załoga to mistrzowie stopniowania napięcia. Skończyło się zbiorowym śpiewaniem o miłości do Zielonej Wyspy. A potem to już jak na dobrze zapowiadającą się imprezę przystało, zaplecze zamieniło się w tramwaj pełen gwiazd, gwiazdeczek, gwiazdorów i czasami przypadkowych zagubionych groupies. Potem jeszcze wspólna fotografia rodzinna VULGARNOCKI i impreza nabrała fazy ostatecznej, czyli przeniesienia w podgrupy z groupies na prywatne kwatery Sopotu. Tam już zdjęć nikt chyba nie robił. Specjalne pozdrowienia od Vulgara dla Kobranocki i do zobaczenia na rewizycie w Toruniu. |