Ponad 60 lat istnienia sopockiego SPATiF-u powinno być wydarzeniem o większym znaczeniu niż Dożynki, powitanie na Okęciu polskich piłkarzy po powrocie z Monachium oraz Festiwal w Sopocie razem wzięte. Nie wykluczone że po odtajnieniu dokumentów w IPN dowiemy się kto i kiedy pierwszy raz dokonał w SPATiF-ie opłaty czynszu. Tym samym będziemy mogli rozpocząć przygotowania do obchodów 70-lecia SPATiF-u i ustanowienia tego dnia dniem wolnym od pracy. Tymczasem próbą generalną 70-lecia były obchody 10-lecia zadymiania całkowicie odremontowanego po mniej więcej 50-ciu latach obiektu. A zaczęło się od awantury z pewnym mocno zmęczonym profesjonalistą, aktorem niezliczonych spektakli teatralnych.
Następnie przypomnieliśmy wszystkim obecnym kto u nas nie grał, a nie grali np. Karel Gott i Pink Floyd, ale grali np. Lech Janerka i Jerzy Połomski. Zaczęły się podziękowania na raty by nie pominąć nikogo a i tak pominęliśmy kilka osób, ale nie mogliśmy pominąć Was czyli Bywalców. No a potem rozpoczęli koledzy Gos i Wojtczak chyba najbardziej awangardową wersją przeboju Sto Lat. A kiedy jeszcze przez dobre kilkanaście minut zagrali jeszcze bardziej awangardowo i tak już awangardowe akordy przyszedł czas na kolejne podziękowania i wspomnienia o tym że SPATiF nie tylko weekendem stoi, że dokonaliśmy tylu wydarzeń, że sam byłem zdziwiony kiedy to wszystko spisywałem. Bo kto pamięta pierwsze Jasełka z udziałem Wojtka, albo spotkania literackie z Iwoną Ożaną, która opuściła nas zdecydowanie za szybko, albo wesołe wieczory z niezniszczalnym Leosiem Niemczykiem, Zbyszkiem Buczkowskim i jego "Sibą Sibą" podczas filmowych Bimb lub niezliczone akademie z okazji Międzynarodowego Dnia Kobiet, obchodzonego w SPATiF-ie ze szczególną precyzją.
Następnym wykonawcą, który się pojawił na scenie był DUET GREMPLINA z niezniszczalnym Jarkiem Doktorem Janiszewskim, który w SPATiF-ie zostawił trochę zdrowia nie tylko przy barze, ale również jako lider formacji Bielizna, Czarno-Czarni, konferansjer obchodów 8 marca czy jasełkowy odtwórca wielu postaci.
Kolejne ujawnienie na scenie to występ tajemniczej formacji FALOWIEC, która powstała wiele lat temu jako pastisz panującego w Polsce Hip-Hopu. Pomimo to formacja Falowiec i jego wielka siła nie obiła nikomu w SPATiF-ie ryja. No a potem na scene wkroczyli Prezydent, Prezes, były mowy, dowcipy i oto po ostrych awangardowych akordach na scenę wkroczyły dziewczęta z OCZI CZIORNE i obiecały, że to nie kolejna reaktywacja na jeden koncert. Zagrały 2 nowe numery i tym samym nie pozostawiły złudzeń że Show Must Go On. Jako istotny fakt należy się informacja, że szeregi OCZI CZIORNE zasila od kilku miesięcy żona najemcy Ewa i teraz już można powiedzieć że robią w tej samej branży.
Żeby mąż nie pozostał dłuży żonie natychmiast skrzyknął na scenę również reaktywowany zespół ŚMIERDZIELE by już po raz ostatni zagrać legendarne „Anarchy In The UK” oraz „Hey Ho Let’s Go”. No a potem po kolejnych słowach uznania dla kolejnych zasłużonych obywateli na scenie wylądowali BLENDERSI w dość zaskakującym składzie bo z Szymonem Kobylińskim i Michałem Gosem. Zagrali „Owce” i ulubiony kawałek Iwony Ożany „Can’t Take You My Eyes Off You”. I zaczęły się pląsy. DRINK DIVISION to formacja, która debiutowała na scenie spatifowej, ale nie jej członkowie. Koledzy Sado, który na co dzień fotografuje to co w SPATiF-ie najistotniejsze i drze się w Vulgar zagrał na basie. Kolega Gos, który nie udziela się chyba tylko w Kombii zagrał wiadomo na czym. Kolega Romek Osica co z POPARZONYMI KAWĄ 3 w SPATiF-ie się ujawnił, ale również jak współautor książki pt. „Spowiedź Prezydenta” zaśpiewał dwie wesołe piosenki których tytułów nie trzeba tłumaczyć „Drink” i „Alcohol”. Na gitarze udzielał się ponownie Najemca.
Po niedługiej przerwie scenę zajął Tymon Tymański który zaprezentował piosenkę o tym, że nie ma mózgu bo to się nie opłaca, ale kiedy dołączyli do niego koledzy z formacji VULGAR oraz zaproszeni Tomek Olszewski z mandoliną i Irek Wojtczak z fletem rozpoczęło się granie jakiego chyba nikt się nie spodziewał. Wspólnie na scenie zagrali akustyczną wersję „Warsaw” Joy Division i to z pewnością zaskoczyło wielu znających twórczość VULGAR. Potem jeszcze tylko również akustycznie „I Don’t Wanna Go To Heaven” i do baru. Ale to nie koniec, bo trzeba było jeszcze wymienić personel i podziękować za te 10 lat orki i pojawił się PAULUS a z nim Filipescu i kolega Wojtczak. Zdaniem wielu obecnych był to jeden z lepszych występów PAULUSA. Wydawało się że to już koniec aż tu nagle z nienacka na scenę weszli zakochana para Jacek i Barbara vel Lena & Irek Wojtczak i zniszczyli swoim domowym wykonaniem „Rosemary Baby”. Nie mogło być lepszego zakończenia oficjalnej części obchodów bo dalej większość zdarzeń odbywała się we wszystkich zakamarkach SPATiF-u z zapleczem włącznie. Tyle się działo przez te 10 lat, że ręka od pisania boli.
Zatem DO-ZO-BA-CZE-NIA na kolejnych imprezach w SPATiF-ie.
Liczne fotografie Wykonawców i Bywalców wykonał Paweł Wyszomirski, poklatkową animację na podstawie spatifowych plakatów Jarosława Świerczka stworzyła w pocie czoła Iza "Izes" Sawicka.