Jak czerwiec to koniecznie gwiazda polskiej estrady w SPATiF-ie. I tak stało się w tym roku. Dwa miesiące ustalania numeru telefonu, potem jeszcze kilka miłych rozmów o przyrodzie, zawiści i miłosierdziu i Pan Jerzy zgodził się wystąpić w SPATiF-ie. Mowa oczywiście o Jerzym Połomskim. I znowu część bywalców pomyślała że sobie jakieś jaja robimy. Nie jaja tylko legendarny Pan Jerzy odważył się na występ w miejscu gdzie niejeden skandal
miał miejsce a i atmosfera koncertów mocno odbiega od tych z akademii, sal koncetrowych czy samej sali kongresowej, w których to przez ostatnie powiedzmy 40 lat Pan Jerzy miał sposobność występować. Pomimo wielu wskazówek, przygotowań i rozmów Pan Jerzy sporą tremę
miał i do końca nie czuł się komfortowo. No i ok godz 2130 zaczęło się. SPATiF zakorkowany niemal całym demograficznym osiągnięciem naszego kraju, nieletnich pomijając.
Lechu Janerka jak co roku odwiedzający Sopot razem z małżonką Bożeną niestety ale już nie miał szans wejścia.Pierwsza część koncertu to liryczne i nastrojowe piosenki zaśpiewane wspólnie z Januszem Sentem, grającym na nastrojonym maklakowym pianinie.
A potem zaczęło się. Wiadomo "Bo z dziewczynami...", "Cała sala" i rzeczywiście cały SPATiF oszalał.
Jedynie Pan Jerzy, osoba niezwykle wysokiej kultury osobistej starał się trzymać fason na scenie. A nie było to łatwe. Na bisy Pan Jerzy się nie zdecydował pomimo wielkich braw, ale za to ponad godzinę poświęcił na podpisywanie swoich płyt, które sprzedały się jak świeże bułeczki.W kolejce po autograf przeważała "młodzież" i widziany był również zespół Behemoth.
Acha i jeszcze jedno - Artysta trzyma się świetnie, ale to już inna bajka...